Radny gminy Westland Arne Weverling, w  którego kompetencjach leżą kwestie i sprawy migracyjne podniósł alarm związany z nieuczciwą konkurencją na holenderskim rynku pracy. Zarzuty tyczą się holenderskich uitzendbureau’s (biur pośrednictwa pracy), których siedziba jest ulokowana w Polsce. Według zebranych informacji wykorzystują one luki prawne w celu sprowadzenia pracowników czasowych do Królestwa na zbiory warzyw i owoców. Polacy są traktowani jako tania siła robocza.

fot. stock.xchng / ngiurescu

Według radnego jest to spory problem, zarówno dla pracodawców i pracowników holenderskich, jak i samego urzędu skarbowego, który z tego tytułu traci wpływy z podatków. Proceder wykorzystuje tzw. możliwość nadania diety delegacyjnej. Polacy są zatrudniani według polskich stawek płacowych, co w praktyce daje około 500 euro na miesiąc. Aby nie łamać holenderskich przepisów prawa pracy, Polacy otrzymują jeszcze wspomniany dodatek z tytułu delegacji, co wyrównuje ich pensje do pensji minimalnej.

Taka metoda pozwala biurom pośrednictwa pracy na oszczędność względem stawek wypłacanych polskim pracownikom i wprowadza chaos na rynku pracy. Radny Weverling przekazał już te informacje holenderskiemu ministrowi spraw socjalnych Lodewijkowi Asscherowi, który z kolei według opinii posłów Partii Pracy i Partii Chrześcijańsko-Demokratycznej powinien przedstawić i szerzej omówić te kwestię na forum unijnym.

Monika Szremska