Każdy kto ma prawo jazdy z pewnością zwrócił uwagę na pewną specyficzną zależność występującą na holenderskich drogach. Otóż kierowca jedzie swoim samochodem, pojawia się nagle rondo… więc jedzie przez nie… wyjeżdża z ronda, a za nim… kolejne rondo! Dlaczego tak jest?

Fot. stock.xchng / Colin Brough

Sprytni Holendrzy obmyślili plan doskonały jak bezkolizyjnie i bezpiecznie przemieszczać się po ich kraju. Zamiast budować zwykłe kolizyjne skrzyżowania powodujące wiele wypadków i kolizji samochodowych, zmienili politykę na budowę wielu małych rond. Co więcej, bardzo często występują one w formie nasilonej – jedno rondo za drugim. A prawie w środku każdego wydzielone są jakby pasy (osobne, przedzielone krawężnikiem) po których należy się poruszać bez możliwości ich zmiany w trakcie jazdy ale zaraz, zaraz… z każdego pasa można zjechać z ronda na każdym wyjeździe! Jazda po tych rondach jest wielce przyjemna i bezproblemowa mimo, że zmusza każdego kierowcę do spuszczenia nogi z gazu. Sprytne, nie?

Jeśli już jesteśmy w temacie geniuszu tego rozwiązania, to zwróćmy także uwagę, że większość rond ma dookoła wydzielony pas rowerowy (tak zwany ring) i motorowerowy. Pozwala to na unikanie kolizji z dwukołowymi uczestnikami ruchu drogowego.

A na sam koniec jeszcze jedna ciekawostka o holenderskich rondach. Zwróciliście uwagę, że wiele rond w środku ma wydzielony okrąg trawy, na którym zwykle stoi jakiś pomnik, fontanna lub rzeźba ? Co kolejne rondo, to ciekawsze monumenty tam się na nim znajdują. Na przykład w Maasdijk dumnie prezentuje się rondo z kolorowymi pomidorkami, a w Gelderland nad rondem wznosi się rondo z piórem i karafką na atrament : ). A jakie ronda są w Waszych miejscowościach? Wyślijcie do nas ich zdjęcia, ciekawsze na pewno opublikujemy ; ).

AT