Fot. stock.xchng / Mac Pale

Gdy w październiku ubiegłego roku skradziono kilka obrazów z rotterdamskiego muzeum nikt nie przypuszczał, że historia ta będzie miała tak nieoczekiwane zakończenie.

Zwykle po takiej kradzieży są stawiane w stan gotowości służby policyjne całego świata zajmujące się tropieniem zaginionych dzieł sztuki. Obserwuje się wszystkie oficjalne i nieoficjalne aukcje, przesłuchuje się znanych handlarzy dzieł sztuki, inwigiluje się nielegalną sprzedaż zabytkowych precjozów.

Jednak tym razem było zupełnie inaczej. Kilka dni temu rumuńska ekipa dochodzeniowo-śledcza ogłosiła, że w popiele z pieca wiejskiego domu na prowincji rumuńskiej odkryła ślady obrazów olejnych. Wezwany na miejsce zespół badawczy konserwatorów dzieł sztuki stwierdził, że są to niedopalone szczątki obrazów skradzionych w Rotterdamie.

Fot. stock.xchng / Marek Bernat

Było to siedem obrazów o szacunkowej wartości ponad 18 mln euro namalowanych m.in. przez  Moneta, Matisse’a, Picassa i Gauguina. Malowidła były eksponowane w Kunsthal w Rotterdamie i były częścią wystawy „Avant-Gardes”, w której skład wchodziło 150 dzieł z prywatnej kolekcji. Pomimo nowoczesnych, elektronicznych zabezpieczeń dokonano tak zuchwałej kradzieży.

Jednak złodzieje nie mogąc sprzedać obrazów postanowili je ukryć w wsi  Carcaliu w domu rodzinnym jednego z nich. W czasie ich nieobecności w domu, matka głównego podejrzanego chcąc zatrzeć ślady przestępstwa postanowiła obrazy spalić. Gdy na miejsce przybyła policja już niczego nie dało się uratować.

I tak miliony uleciały z dymem.

Tomasz Radziwiłł